Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Magiczne słowo: ropa

Namiary na Morze i Handel, 2010-02-27

Z Dariuszem Kobiereckim, prezesem Naftoportu Sp. z o.o., rozmawia Piotr Frankowski - Jak to jest z tą rosyjską ropą w Naftoporcie? Jest, czy jej nie ma? - Oczywiście, że jest. W styczniu br. było jej nawet więcej, niż w styczniu ub.r. Na początku lutego obsłużyliśmy np. zbiornikowiec VLCC, o nośności 300 tys. t., oraz drugi, mniejszy statek, który po wyjściu obu jednostek z Bałtyku, przeładuje ropę na VLCC. - Jak więc mają się do tego co pan mówi, pojawiające się co chwilę, informacje o przerwach w tranzycie rosyjskiej ropy? - Słowo "ropa" jest niemal magiczne. Elektryzuje opinię publiczną, media - i łatwo wzbudza emocje. Prawdą jest, że Rosjanie chcą rozbudowywać swój potencjał przeładunku ropy. Są to dla nich decyzje strategiczne. Chcą uelastycznić swoje możliwości w tym zakresie. Oznacza to, że w ciągu 2-3 lat, ich możliwości eksportu przez porty rosyjskie wzrosną, m.in. po oddaniu do użytku terminalu w porcie Ust-Ługa i wybudowaniu rurociągu BTS-2, prowadzącego do tego portu z Unieczy, gdzie rozgałęziają się nitki rurociągu "Przyjaźń". Na razie jednak, Rosjanie muszą używać wszystkich dostępnych dróg eksportu, aby wysłać 250 mln t swojej ropy rocznie. Tym bardziej, że z niektórych dróg zrezygnowali. Chodzi o końcówki rurociągu "Przyjaźń", które wcześniej doprowadzały ropę do portów bałtyckich, w Butyndze, na Litwie i Ventspils, na Łotwie. W tej sytuacji, poza Primorskiem, portem mogącym ad hoc wyekspediować pewne ilości rosyjskiej ropy, pozostaje właśnie Gdańsk. Jest to bardzo wygodny port, który nie zamarza i przez który bardzo łatwo można wysłać dodatkowo parę mln ton ropy. To jest taki bufor dla Rosjan. Korzystanie z niego jest jednak uzależnione od wielu czynników, nie tylko handlowych. - Ale prawdą jest, że operator rurociągu "Przyjaźń", koncern Transnieft, ograniczy tranzyt rosyjskiej ropy przez Gdańsk, w I kwartale br. - To prawda. Otrzymaliśmy informację, że w I kwartale 2010 r. mogą być problemy z ropą, w związku z napełnianiem, oddanego właśnie częściowo do użytku, rurociągu dalekowschodniego, do nowego terminalu naftowego Koźmino k. Władywostoku. Tam może być przeładowywanych kilkanaście mln t rocznie. Uruchomienie tego terminalu jest bardzo kosztowne i nie do końca chyba "spina się" to Rosjanom biznesowo. - Tak więc, czy deklaracja Transnieftu, o skierowaniu ropy do Koźmina, a nie np. do Gdańska, była pokazem siły, czy koniecznością biznesową? - Nie była to demonstracja. Gdyby tak miało być, to Rosjanie bardziej wykorzystywaliby to propagandowo i nie uprzedzali nas o tym. Natomiast faktem jest, że skoro chcieli wysłać statki z nowego terminalu, to musieli przeprowadzić pewną operację logistyczną. Rosjanie muszą wysłać rocznie 250 mln t (a Koźmino to są małe ilości, kilkanaście mln t) na Daleki Wschód. Gdańsk zaś, to zaledwie kilka mln t. To są ilości, które mogą pojawiać się zupełnie przypadkowo. Kiedy np. wystąpią, większe niż zwykle, wahania w odbiorze ropy z rurociągu "Przyjaźń", przez 4 podłączone do niego rafinerie, to powstaną pewne nadwyżki w systemie, które najwygodniej będzie wyekspediować przez Gdańsk. Czyli, pewna ilość ropy wpływa do systemu i PERN, w trybie rozliczeń, ze swoich zbiorników w Gdańsku, ekspediuje taką samą ilość przez Naftoport. Jeśli jest dużo ropy w rurociągu "Przyjaźń", to jej tranzyt jest niejako pochodną tego. Nie jest tak, że ropa wpływająca do systemu rurociągów Transnieft, ma z góry określone przeznaczenie. Informacja, że w I kwartale, czy raczej w pierwszych sześciu tygodniach br., dostawy specjalne przeznaczone dla Gdańska nie były awizowane, jest faktem. Nie oznacza to jednak, że w tym czasie nie będzie statków. Niedawno pytano mnie, co musiałoby się stać, aby w Naftoporcie, po "wypadnięciu" ze sławnego już grafiku Transnieftu, pojawiło się więcej ropy. Jako przykład podałem konflikt rozliczeniowy z Białorusią - i kilka tygodni później to się stało. Generalnie, tranzyt rosyjskiej ropy, z różnych przyczyn, na razie nie zaniknie. Bierzemy natomiast pod uwagę, że może maleć. - Mimo tego, jakieś szacunki dotyczące przeładunków w Naftoporcie są robione. W ub.r. tranzyt wyniósł 4,3 mln t. Jakie są plany na ten rok? - Założyliśmy ostrożnie, że w tranzycie może to być 2-3 mln t. Faktem jest, że 600-700 tys. t będziemy mieli już niedługo, na podstawie potwierdzonych dostaw. W sumie, planujemy obsłużyć w br. 6-7 mln t ładunków w imporcie i eksporcie (ropy i paliw). W ub.r. przez bazę przeszło ponad 9 mln t. Planowanie wielkości przeładunków jest u nas bardzo trudne, dlatego że informacje przychodzą z niewielkim wyprzedzeniem. Nie wiemy np., jakie ilości ropy będą za kilka miesięcy przechodziły przez rurociąg "Przyjaźń". Czy będą tylko przeznaczone dla docelowych odbiorców, czy też będzie tego trochę więcej? Wiedzy tej nie mają pewnie nawet traderzy rosyjscy. Decyzje zapadają wyżej. Zresztą, w skali Polski i Rosji, tranzyt przez Gdańsk nie jest wielkim problemem. Jest to raczej problem Naftoportu, zwłaszcza od strony ekonomicznej. Musimy mieć bowiem środki na utrzymanie instalacji. Bierzemy jednak pod uwagę, że w br. tranzyt będzie mniejszy, a np. za 2 lata może go nie być w ogóle. Mamy nadzieję, że kiedy Rosjanie uruchomią terminal w Ust-Łudze i zaczną przekierowywać tam część dostaw, które szły do Gdańska rurociągiem "Przyjaźń", to wtedy część dostaw dla polskich i niemieckich rafinerii będzie realizowana drogą morską. Obecnie mamy więc trochę tranzytu i trochę importu. Jeśli zaś tranzyt zaniknie w ogóle, to prawdopodobnie wzrośnie import. - W przypadku rurociągu "Przyjaźń", duże znaczenie może mieć fakt, że ropa trafia nim także do rafinerii w Niemczech. - To jest bardzo ważne. Do rafinerii w Schwedt i w Leuna ropa trafia przez rurociąg PERN, tzn. albo drogą lądową z Adamowa, albo drogą morską z Gdańska. Port w Rostocku może przeładować 7 mln t ropy rocznie, co wystarczy tylko dla rafinerii w Schwedt. Więc, pewnie Rosjanie nie będą chcieli konfliktu z Niemcami, w kwestii np. dostaw do Leuna. - Za 2-3 lata, Rosjanie oddadzą do użytku terminal w Ust-Łudze. Ale wtedy PERN ma w planach uruchomienie bazy magazynowej w Porcie Północnym, w Gdańsku. Naftoport będzie z pewnością częścią tego systemu, bo ropę trzeba będzie gdzieś przeładować. - Myślę, że tak będzie. PERN ma już swoją bazę magazynową w Gdańsku-Górkach Zachodnich, ale planowana budowa nowej zwiększy możliwości magazynowe. Będzie to dla nas szansa. Mamy nadzieję, że w ramach tej inwestycji powstaną także zbiorniki i rurociąg produktowy do Naftoportu, co otworzy nas na innych klientów. Obecnie bowiem, w imporcie i eksporcie, możemy przeładowywać tylko paliwa Grupy Lotos. Nie mamy żadnych technicznych możliwości przeładunku paliw na rzecz pozostałych klientów. - Jeśli więc cokolwiek stałoby się z rurociągiem "Przyjaźń", inwestycja PERN-u byłaby alternatywą dla tranzytu rosyjskiej ropy... - Zdecydowanie tak. Prowadzenie stałych przeładunków dałoby takie możliwości, że nie trzeba by było martwić się o tranzyt. - Dwa stanowiska przeładunkowe paliw były obsługiwane przez spółkę Port Północny. Jednak w trakcie przejęcia firmy przez belgijski Sea Invest zostały one wyłączone z transakcji i miały trafić pod zarząd Naftoportu. Czy procedura ta została już zakończona? - Jest to już w zasadzie przesądzone. Dwa stanowiska w basenie nr 2, czyli R i T, są już nasze. Przejmiemy niebawem dwa pozostałe stanowiska: P i O. W zamian za otrzymanie w dzierżawę, od Zarządu Morskiego Portu Gdańsk, nabrzeża Węglowego i terenów przyległych (z opcją otrzymania terenów należących obecnie do Rudoportu), inwestor odda teren bazy paliw. Należy jednak pamiętać, że wszystkie informacje dotyczące realizowanych przeładunków, jak i mocy przeładunkowych, zawsze uwzględniały wszystkie cztery stanowiska, zarówno nasze, jak i spółki Port Północny. W sumie, jesteśmy w stanie obsłużyć ponad 30 mln t ropy i paliw rocznie. Przeładunek statku, o tonażu 100 tys. t, trwa dobę, a stanowiska tego typu są trzy. Gdyby więc puścić wodze fantazji, to można stwierdzić, że nasze możliwości przeładunkowe są niebotyczne. - Ale chyba na razie i tak nie ma gdzie tego magazynować... - Dokładnie. Ale tak poważnie, to organizacyjnie jest to trochę bardziej skomplikowane. Bardzo trudno jest bowiem zsynchronizować przybycie tak dużej liczby statków. Czasem ich zawinięcia zbiegałyby się w czasie i ktoś musiałby zapłacić za przestoje. Zresztą, nawet teraz często jest tak, że wszystkie przychodzą naraz. Najpierw się spóźniają, a potem kilka statków przypływa niemal w tym samym czasie. Poza tym, byłby jeszcze problem obsługi 3 statków jednocześnie, zwłaszcza w sytuacji, gdyby przywiozły one różne rodzaje ropy. Logistycznie byłoby to nie do zrealizowania. - Co jakiś czas, w kontekście informacji o ewentualnym zaprzestaniu przesyłu przez Rosję ropy rurociągiem "Przyjaźń", pojawiają się koncepcje sprowadzania surowca do Polski drogą morską. Swego czasu, przypłynęły 3 statki z ropą z Kuwejtu i Morza Północnego, dla Grupy Lotos. I na tym się skończyło. - Warto pamiętać, że kierunek sprowadzania ropy jest przede wszystkim kwestią wyboru biznesowego. Ropa rosyjska jest wciąż tańsza od europejskiego standardu ropy Brent. Poza tym, transport morski jest droższy niż przesył surowca rurociągiem. Chociaż jest to też zależne od sytuacji na świecie. Kiedy ropa osiągała cenę 130-140 USD za baryłkę, transport morski był bardzo drogi. Stawki time charterów za statki klasy suezmax czy aframax, o tonażu 80-140 tys. t, przekraczały 50 tys. USD za dzień. Obecnie, w czasie kryzysu, ceny spadły do kilkunastu, a nawet kilku tysięcy USD. Jest to kolosalna różnica. Obecnie, ceny ropy są tak niskie, że jest ona magazynowana na tankowcach, w oczekiwaniu na lepszą koniunkturę. Wszystko to powoduje zmniejszenie różnicy między kosztami importu ropy z Bliskiego Wschodu czy Morza Północnego a z Rosji. - Czy są jednak szanse na wzrost importu, tym bardziej, że ub.r. był pod tym względem nie najlepszy? - Niewielki import zrealizowała Grupa Lotos, sprowadzając przez Gdańsk zaledwie 280 tys. t ropy. Z kolei PKN Orlen importował trochę więcej niż zapowiadał (ok. 1,4 mln t). Mamy jednak nadzieję, że kiedy wrosną moce przerobowe rafinerii w Gdańsku, to część dostaw będzie realizowana drogą morską. Lotos już zapowiedział, że w br. sprowadzi więcej ropy. Import jest dla nas ważny, aby zastąpić zanikający powoli tranzyt. - Jakie więc muszą zostać spełnione warunki, aby Naftoport zaczął osiągać rekordowe (na poziomie 12-13 mln t) obroty, jak to było kilka lat temu? - Obroty te nie były jednak nigdy na miarę możliwości Naftoportu. W najlepszych latach tranzyt rosyjski był 2-krotnie większy niż w ub.r., ale wciąż nie są to ilości kolosalne. Natomiast import ropy drogą morską wciąż nie jest duży. Chociaż kiedyś zakładano, że będzie głównym źródłem dostaw dla budowanej w Gdańsku rafinerii. Miała tu trafiać ropa arabska. Wtedy nawet PŻM zakupiła 6 zbiornikowców, co miało gwarantować pełną niezależność dostaw. Z biegiem lat, trochę się to wszystko zmieniło i skomplikowało. Chcielibyśmy, aby możliwości Naftoportu, zarówno te eksportowe, jak i importowe, były wykorzystywane. To jest dla nas najbezpieczniejsze. - Dziękuję za rozmowę.
 
Rozmawiał: Piotr Frankowski
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl